niedziela, 28 grudnia 2014

Purpurowe Gniazdo - recenzja Marty Bilewicz

Otrzymaliśmy nową recenzję, za którą serdecznie dziękujemy :)
Autorką recenzji jest Marta Bilewicz. Recenzaj została opublikowana na blogu Pani Marty:
http://marta.kolonia.gda.pl/connieblog/?p=1946

zapraszam do lektury :)

"Na samym początku zostałam oczarowana i zauroczona okładką. Książka w swym zamyśle ma być kierowana do dzieci, więc tym bardziej chętnie po nią sięgnęłam. Moja córka ma siedem lat, czytamy mnóstwo, obie uwielbiamy książki magiczne, klimatyczne, takie, które nie przemijają zapomniane, a “Purpurowe Gniazdo” jest właśnie taką książką.

Zaczęłyśmy ją czytać jakoś na dwa tygodnie przed świętami, więc idealnie wpasowałyśmy się w atmosferę nadchodzących dni. Właśnie zbliżają się święta Bożego Narodzenia, wszystkie dzieci niecierpliwie wyczekują Mikołaja, a tu nagle Mikołaj oświadcza, że idzie na urlop. Znudziły mu się święta, znudziły się dzieci i rozdawanie prezentów, jest zmęczony i marzy o odpoczynku, a do tego elfy stale wypominają mu, że jest grubiutki i powinien iść na dietę, a nie objadać się ciasteczkami. Niestety pomimo namów przyjaciela Trolka, Mikołaj stawia na swoim i wychodzi z domu. Niestety zapomina o płaszczu, czym srogo obraża Piękną Zimę, a ta groźna i nieubłagana, karze go śnieżycą i zawieją. Las zamienia się w pełną niebezpieczeństw, mroźną krainę, stanowiącą dla Mikołaja zagrożenie życia.

“Nad lasem rozległ się potworny grzmot. Mikołaj stanął jak wryty. W tym samym momencie z nieba ruszyła lawina lodowych sopelków. Sople, jeden po drugim, z nieprzyjemnym świstem wpadały między gałęzie, przebijały się przez sosnowe igły i z zawrotną prędkością wbijały się w śnieg. Mikołaj odruchowo osłonił głowę rękami. Na próżno. Sopelkowe strzały dopadły także i jego. Po chwili Mikołaj wyglądał jak lodowy jeżyk – wielki, obsypany białym szronem, ze sterczącymi lodowymi kolcami na plecach. Nagle zrobiło się cicho. Mikołaj opuścił ręce. Wbite w ubranie sopelki pięknie pobrzękiwały. Mikołaj otrzepał się i rozejrzał się po lesie. Słońce dawno zaszło i Mikołaj dostrzegł tylko ośnieżone drzewa. Wtedy usłyszał chrzęst kroków”.

Wichura i mróz zastają Mikołaja przy Wielkim Dębie, wśród zwierząt, dzięki którym Mikołaj nie zamarzł w nocy. To one będą mu teraz towarzyszyły w dalszej wędrówce. Bo Mikołaj ma przed sobą niezwykle ważną misję. Otóż, jakiś czas temu Piękna Zima, która jest tyleż piękna, co i okrutna, uwięziła wszystkie ptaki i przez to teraz lasy są zupełnie nieme. Ptaki przebywają zamknięte gdzieś w Purpurowym Gnieździe, niestety nikt nie wie, gdzie się ono znajduje. Mikołaj postanawia odnaleźć gniazdo i uwolnić ptaki.

Równolegle z wątkiem dotyczącym Mikołaja autorka snuje drugi, o dziewczynce Marcysi, która właśnie czyta opowieść o… Mikołaju. Zatem czytamy z nią tę samą książeczkę. I nagle, w pewnej chwili, Marcysia odkrywa, że przeniosła się w świat czytanej przez siebie książki. My natomiast śledzimy teraz jej losy i losy Mikołaja, które idealnie się ze sobą splatają. Czy uda im się odnaleźć Purpurowe Gniazdo? Czy uda im się uwolnić uwięzione przez Piękną Zimę ptaki? W zmaganiach pomagać im będą zwierzęta: niedźwiedź, sarna, dzik, śnieżna pantera i kilka innych. W książce będziemy podróżować przez zimowy, zaśnieżony las, który autorka przedstawiła naprawdę pięknie i niezwykle malowniczo.

“Królowa nadal szalała. Była wszędzie i wszystkim. Była wiatrem, śniegiem i lodem. Była zimą. Bardzo wkurzoną zimą”.

Potencjalnymi odbiorcami książki pani Kraczkowskiej są dzieci, ale tak naprawdę to bardzo uniwersalna opowieść, w której również dorośli znajdą coś, co ich zaintryguje. To książka o potędze przyjaźni, o odwadze, o odpowiedzialności za innych. Bo nie zawsze można się odwrócić i odejść, zostawiając wszystko za sobą. Przyjaciele Mikołaja: troll Trolek, królik Chrupuś i renifer Ramon (czytane z francuska, z akcentem na ostatnią sylabę), ryzykują własnym życiem, by odnaleźć Mikołaja i pomóc mu. I wtedy właśnie Mikołaj uświadamia sobie, że nie może tak po prostu ich opuścić, nie może iść na urlop w chwili, kiedy tyle dzieci na niego liczy i na niego czeka. Do tej pory Mikołaj myślał tylko o sobie, teraz – po tym, jak pomogli mu przyjaciele – pojął, że bardziej od samego siebie, kocha swoich oddanych przyjaciół.

Bogate opisy, sugestywne i kolorowe, trafiają zarówno do młodego czytelnika, jak i do dorosłego.

“W pakowalni było najładniej. Wszędzie leżały zwoje kolorowego papieru, a z sufitu zwisały kotary złotych, srebrnych, czerwonych, niebieskich i zielonych wstążeczek. No i te wszędobylskie papierowe gwiazdeczki – były naprawdę wszędzie, bo musiały być pod ręką. Leżały na półkach, na stołach, na podłodze, kryły się w szufladach, wisiały na ścianach i suficie. Gdy tylko elf potrzebował gwiazdeczki, sięgał ręką i już ją miał!”.

Moja siedmiolatka zapytana o to, co najbardziej podobało jej się w książce, odpowiedziała, że tajemniczy klimat. Magia zawarta w opisach lasu i to, że nagle w książce znalazła się Marcysia, która z początku tylko czytała. Bardzo jej się również podobała cała akcja uwalniania ptaków, bo moja córka ogólnie kocha ptaki i wszystko, co lata. W domu zawsze były ptaki (obecnie mamy kanarka i planujemy drugiego ptaka), zimą obserwujemy całe rodziny sikorek, czyżyków, rudzików i grubodziobów przylatujących do karmnika, więc moje dziecko nie wyobraża sobie świata bez tych małych śpiewaków. Dla niej akcja książki to coś znacznie więcej niż tylko poszukiwanie Purpurowego Gniazda, dla niej uwolnienie ptaków było zadaniem kluczowym całości, bo ptaki mają być wolne i mają latać po Ziemi, śpiewać, zakładać gniazda w koronach drzew i dzielić się śpiewem z innymi mieszkańcami naszej planety. Dla niej ptaki są wyjątkowe, a biorąc jeszcze pod uwagę fakt, że uwalnia je Mikołaj – postać magiczna, kochana przez wszystkie dzieci, ciekawa i owiana delikatną mgiełką tajemnicy, uznała, że była to jedna z najciekawszych książek, jakie miała okazję czytać. Rzeczywiście po zakończeniu każdego rozdziału prosiła o kolejny i widać było, że opowieść mocno trafiła do jej serca.

“Uwolnione ptaki wznosiły się do nieba. Były tak szczęśliwe, że zapomniały, iż od bardzo dawna nie latały na wolności. Po kilku minutach radosnego machania skrzydłami osłabły i bez tchu opadły na kopułę Purpurowego Gniazda”.

“Purpurowe Gniazdo” to pierwsza książka wydana przez Novae Res kierowana do dzieci, z którą mam do czynienia i muszę przyznać, że firma wydawnicza bardzo się postarała. Twarda, lakierowana okładka, pełna kolorów, świątecznych akcentów, stare, drewniane okno i ptaki – trudno nie zwrócić na nią uwagi. W środku wyraźna czcionka oraz kolorowe ilustracje wykonane przez panią Kamilę Stankiewicz – ładne, sugestywne i barwne. Jest to coś, czego nie powinno zabraknąć w książce dla dzieci. Krótkie rozdziały, tematyczne, pomagają zorientować się w akcji i nie pozwalają zgubić się w dwóch liniach czasu, z którymi z początku mamy do czynienia.

W książce nie podobała mi się jedna rzecz. Otóż, postaci (głównie na początku), zbyt dużo krzyczą, zbyt wiele rzeczy zostaje wypowiedzianych podniesionym głosem. I dzieje się tak niezależnie od tego, co i kto mówi. Na szczęście później to się jakoś rozwiewa i już się takie sytuacje nie powtarzają. I wierzcie mi, jest to jedyny minus, jakiego się tutaj dopatrzyłam.

Ogólnie książka wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie i cieszę się, że jest to początek trylogii zapowiedzianej przez Autorkę. Będę czekać z niecierpliwością na kolejne części. Pierwsza już stoi u mojej córki na półce, bo jak to napisała mi w dedykacji Autorka: “Każdy z nas jest Purpurowym Gniazdem”.

“Każdy z nas jest takim małym purpurowym gniazdem, bo w każdym z nas toczy się uwięzione życie. Sztuka polega na tym, aby to życie uwolnić.”



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz